aaa4
emaes
Dołączył: 28 Kwi 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:18, 28 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
I niebawem flary dogonily ich. Koziolkujac przyniosly ze soba sztuczny rozany swit. Rozblysnal nad pejzazem, na ktorego widok zaparlo jej dech w piersiach.
To byl wspaniale poszarpany horyzont podwodnego miasta liczacego setki lat. Pokrywaly go nieslychane narosla morskiej fauny. Widziala przeogromna plyte nagrobkowa cywilizacji polknietej przez morze.
Helen - w swojej bance, w swojej klatce - spoczela na skraju dachu. Wokol niej rozciagalo sie oszalamiajace bogactwo - jak je nazywano - "drapaczy chmur", tylko ze nie dotykaly chmur, ale siegaly jak prostokatne kamienne palce w ocean nad soba. Nieslychana perspektywa miejskiego swiata ponizej sprawiala, ze Helen krecilo sie w glowie.
W tym momencie Zeglarz sciagnal dzwon z dachu.
I teraz spadali w dol, zanurzali sie obok rozpadajacych sie futryn okiennych... spadali przez, wydawaloby sie, wiecznosc. Jak niewiarygodnie wysokie byly te budowle! Wiatrak jej atolu wydawal sie ogromny; tu bylby zabawka.
Woda przytlumila brzek, z ktorym dzwon wyladowal na dnie - na poziomie "ulicy" - i tu flary odslonily najbardziej nieprawdopodobne, niemniej jednak nie dajace sie zapomniec obrazy. Wodorosty tanczyly przed wielkim gmachem noszacym napis "First National Bank". Lawice wegorzy przeplywaly przez pozbawione szyb okna pojazdu oznaczonego "Miejskie Przedsiebiorstwo Autobusowe". Latarnie byly ozdobione wodorostami. Pojazdy - w czasopismach okreslane jako "samochody" lub "auta" - staly mniej lub bardziej przezarte rdza. W oknie - zapewne bylo to okno sklepu - budynku o nazwie "Nordstorm" stala postac kobiety. Byl to rodzaj posagu, nagiego, ale gladkiego i pobieznie wykonczonego. Na szyi mial blyszczace szklane kamyki, ktore oblepily skorupiaki. I wreszcie wszedzie prad poruszal dlugie olowiane skrzynie... Trumny?
W ten bajkowy i bajecznie zalobny krajobraz wsunal sie Zeglarz i zebral troche mulu z dna oceanu. Mial go pelne rece. Pokazal ich zawartosc Helen...
...to byla jego ziemia.
Po chwili rozplynela sie w wodzie. Prad stopniowo zabieral ziemie, ktora kladla sie brazowymi pasemkami, rozmywala, gubila w morzu, odslaniala wnetrze dloni Zeglarza.
I w piersi Helen cos umarlo.
Na rufie Enola przypatrywala sie glebokosciomierzowi. Zanim Zeglarz zniknal w wodzie, ostrzegl dziewczynke surowo:
-Nie dotykaj niczego.
I nie dotykala.
Obserwowala tylko glebokosciomierz wskazujacy zanurzenie Helen: dwadziescia... trzydziesci... czterdziesci... jak gleboko... siedemdziesiat... osiemdziesiat... dziewiecdziesiat...
Jak gleboko czlowiek moze zejsc? - zdumiewala sie. Ale Zeglarz nie byl, dokladnie biorac, czlowiekiem. Miala nadzieje, ze nie zabierze Helen tak gleboko, ze ta poczuje sie niedobrze albo nawet umrze czy cos.
Wreszcie wskaznik zatrzymal sie na stu dziesieciu metrach. I stal tak dlugi, dlugi czas.
Wlasnie gdy Enola juz zaczela sie martwic, wskaznik poczal informowac o podrozy w odwrotnym kierunku: sto... dziewiecdziesiat... osiemdziesiat...
Westchnela, usmiechnela sie do siebie z ulga. Jej przyjaciele wracali. Popatrzyla na wode. Zastanawiala sie, kiedy ujrzy klatke. Nie zauwazyla, ile minelo czasu, odkad znikneli jej z oczu, tak byla pochlonieta wpatrywaniem sie w glupi wskaznik...
Zobaczyla tam cos... cos niebieskiego, cos niewyraznego... nie klatke, ale cos innego, cos zywego. Delfiny?
Nie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|